Przyznam, że przeczytałam Twój wpis od deski do deski, co mi się rzadko zdarza. To bardzo złożony problem, ale tak czy inaczej na miejscu tej dziewczyny chyba zwariowałabym. Życie pod taką presją, nieustanne dręczenie i ten strach, kiedy go zobaczę, czy nie zrobi mi krzywdy… Okropne. Kilka lat temu przeżyłam podobną sytuację. Chłopak, kilka lat starszy. Najpierw zaczął za mną chodzić, wystawał pod blokiem do momentu, aż w moim pokoju gasło światło. Nie reagował na moich przyjaciół ani rodziców. Potem zaczęły się smsy i telefony. Nawet nocą. Kiedy sprawa trafiła na policję, chłopak zniknął. Powiedziano mi, że po prostu ‚oszalał’ na moim punkcie, ale był większym tchórzem i dlatego odpuścił. Tak czy inaczej kiedy mijałam go potem na ulicy, wolałam zmieniać kierunek… Nie chciałam, aby historia się powtórzyła.
↧